W momencie pisania tego tekstu jestem na granicy przeziębienia, co w polskim litopadzie nie jest niczym dziwnym 🙂 Oczywiście, piję napar z imbiru, grzane wino i różne inne gusła stosuję, ale dziś chciałabym przedstawić Ci odzieżowe sposoby na listopadzicę, czyli jak nie zmarznąć 🙂
Wełna
Na okrycia wierzchnie nie ma jak wełna. Wystrzegamy się poliestrowych płaszczy, które wyglądają jak wełniane, bo nie ogrzeją, a nawet spocą. Ciebie spocą 😉
Wełniany płaszcz z dobrą podszewką (o tym poniżej) to ogromny wydatek, ale przysięgam na mój własny, wełniany płaszcz, że warto. Jeśli masz sylwetkę ładnie mieszczącą się w sklepowe wyroby, jesteś szczęściarą i możesz kupić w jednym ze sklepów z Bazy Dobrych Sklepów.Jeśli masz sylwetkę nietypową, to warto, moim zdaniem, zainwestować w płaszcz u krawca lub krawcowej. Mój jest szyty na miarę (własnymi rękami) i czuję się w nim jak owinięta kocem, ale ze swobodą ruchów, jakbym nic nie miała na sobie. Ot, magia szycia na miarę 🙂
A co z podszewkami?
Podszewki do wełnianych kurtek i płaszczy nie mogą być z poliestru. To bardzo ważne, bo co z tego, że włożysz coś oddychającego, jak pod spodem jest jednorazówka. Poliestrowe podszewki to się nadają co najwyżej na zasłonkę do kibla.
W okryciu wierzchnim podszewka może być wyłącznie z jedwabiu lub wiskozy (acetat, modal, lyocell i tencel to też wiskozy, tylko różnej generacji). Jeśli masz ładny płaszcz z wełny, do której producent w przypływie skąpstwa doszył poliestrową podszewkę, pomyśl o wymianie podszewki u krawcowej. W zamierzchłych czasach świadczyłam taką usługę za 180 zł za prosty płaszcz. Nie wiem, ile teraz, pewnie trochę więcej, ale na pewno mniej, niż za nowy – wełniany z podszewką z wiskozy to wydatek około 2000 zł. Tańsze są albo z cieńszej wełny, albo z domieszką – do 20% poliamidu można zaakceptować, jeśli jest tani, ale im więcej domieszki, tym mniej ciepły płaszcz.
Gdybym mój płaszcz szyła na miarę u kogoś, pewnie z trzy tysiące by poszły, bo mnie szycie go zajęło tydzień 🙂 Ale za to pozytywnie przeszedł test jazdy na sankach przy minus piętnastu, nie zmarzłam 🙂
Jesienno – zimowe ubrania na co dzień
Wełna to także świetny pomysł na zimowe ubrania – swetry, bluzki, t-shirty, spódnice, sukienki, czapki, szaliki, chusty, skarpetki, rajstopy, ubranka dziecięce, słowem, wszystko 🙂 Najbardziej popularna jest wełna owcza. Nieco szlachetniejsza – alpaka (ciekawostka: jak się zwierzątko alpakę źle traktuje, to jej wełna nie rośnie, więc z założenia jest cruelty free). Angora jest miła i przyjemna w dotyku, ale nieetycznie pozyskiwana, bo wielu producentów wyrywa włosy, zamiast zgolić, żeby włosie było dłuższe. Przy umiejętnie wykonanym goleniu zwierzę cierpieć nie musi.
Jeśli wełna Cię gryzie, pozostaje merino – czyli wełna z merynosa, jedwabista w dotyku i ciepła jak piecyk.
Jeśli nie wełna, to bawełna, czysta, bez domieszek. Z domieszkami, wbrew pozorom, ma tendencje do pilingowania. Są dostępne bawełniane swetry, jeśli jesteś uczulona na wełnę lub z innegho powodu nie chcesz, ja mam dwa, jeden kupiłam w Peek&Cloppenburg, drugi w internetowym sklepie Ulla Popken.
Wiskoza też może być spoko opcją, mam sukienkę z wiskozy z długim rękawem i jest ciepła w dotyku zimą i chłodna latem 🙂 Jest tańsza od wełny, więc wiele sieciówek oferuje tanie sweterki z dzianiny wiskozowej. Można, ale trzeba będzie golić po praniu 🙂
Jedwab, wbrew legendom, zimą grzeje, a latem chłodzi. Oczywiście, jedwab z jedwabnika, a nie jedwab sztuczny. Jedwab jest najczęściej podrabianym surowcem świata, ale gdy dotkniesz kilka razy prawdziwego jedwabiu, nauczysz się go odróżniać od innych włókien, bo ma charakterystyczny chwyt. Polecam też wąchać produkty, bo z kolei poliester i poliamid pachną, jeśli nie Twoim płynem do prania, to ciepłym kurzem i to też jest nie do podrobienia 🙂
Warstwy
Dwie cienkie warstwy ogrzeją Cie lepiej, niż jedna gruba. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego, bo w szkole na fizyce kazali nam rozwiązywać abstrakcyjne zadania, zamiast uczyć czegoś praktycznego, ale tak jest 🙂
Dwie pary rajstop 40 den ogrzeją lepiej, niż jedna para 80 den (a po wejściu do ciepłego budynku można się jednej pary pozbyć i nie siedzieć w szkole czy w pracy ubrana jak na mróz).
Koszula i sweter ogrzeją lepiej, niż gruby sweter.
Sukienka i kardigan ogrzeją lepiej, niż gruba sukienka.
I tak dalej.
Jeśli masz tendencje do marznięcia, zadbaj, by mieć na sobie dwie pary skarpet, ciepły podkoszulek i kilka warstw ubrań, to jest skuteczniejsze, niż odkręcanie ogrzewania na cały regulator. Wiem, bo testowałam na mężu 🙂
Kup sobie takze okrycie wierzchnie na tyle luźne, by pomieściło te wszystkie warstwy pod spodem 🙂
Czy poliester na zimę kompletnie się nie nadaje?
Z poliestrowych materiałów dobry jest softshell. Dzięki swojej charakterystycznej strukturze membranowej odprowadza wilgoć na zewnątrz (nie tak dobrze, jak wełna, ale odprowadza), za to jest świetną ochroną przed wiatrem. Sam z siebie średnio grzeje, dlatego dobrze, jeśli ma bawełnianą podszewkę, a na chłodniejsze dni pod taką kurtkę wkładam sweter wełniany.
Softshell nie jest wodoodporny – znosi wilgoć jak każda inna tkanina poliestrowa, czyli trochę tak, szybko wyschnie, ale na silnym deszczu kurtka w końcu przemoknie.
Czego nie nosić zimą?
Wystrzegaj sie syntetyków, czyli poliestru, poliamidu i poliakrylu (akrylu w skrócie). Grzeją mnie więcej jak torba foliowa – czyli tak że pot spływa po plecach i zaraz jest Ci zimno 🙂 W dodatku szybko zaczynają śmierdzieć Twoim potem, a i Twój pot będzie miał brzydszy zapach. Z tej trójki trochę grzeje akryl, ale pilinguje się gorzej, niż wełna, więc marne zalety nie przeważają mocnych wad 🙂
Nie namawiam, uchowaj borze szumiący, żebyś zaraz leciała wyrzucić na śmietnik swój ulubiony sweter, bo odkryłaś w nim syntetyki. Liczę, że dzięki temu wpisowi zrozumiesz, czemu marzniesz, choć jesteś grubo ubrana. Jeśli masz syntetyczny sweter i go lubisz, noś z bawełnianym topem pod spodem – im więcej warstw pomiędzy Twoją skórą a syntetycznym ubraniem, tym efekt pocenia mniejszy.